lovrary

Sonet 48: Jakżeż, Wychodząc, Chowałem Do Skrytek

Jakżeż, wychodząc, chowałem do skrytek Najmniejsze fraszki, by nie sięgły po nie I nie zużyły tego, co użytek Mój li stanowi, rzezimieszka dłonie! Lecz ty, przy którym fraszką me klejnoty, Szczycie mych uciech i największy z smutków, Ty się dziś zmieniasz, o luby, o złoty, W łup pospolitych, złodziejskich wyrzutków! Gdziem ja cię zamknął dzisiaj? O, jedynie W schowku mej piersi, gdzieś nie jest, a przecie Czuję, że jesteś! Nawiedzaj tę skrzynię, Gdy chcesz, i rzucaj najswobodniej w świecie. I stąd cię skradną! By łup zdobyć taki, I wierność pójdzie złodziejskiemi szlaki.